Czarny Młot
Na spotkaniach podczas DKCz nie mogło zabraknąć czegoś w klimacie superhero. No, może parasuperhero.
Wpis 1
Dziś tak kulinarnie, bo będę pisał o patencie na dobry komiks a’la „Żeff Lemire”.
„Biezieś” garść kultowych bohaterów w trykotach, „doziucaś” szczyptę tradycyjnych wątków oraz „spesyfiśną” kreskę. Po zagotowaniu wywalasz zbędne schematy, bo nie będą „smaśne” i są „juź” nudne. „Miesiaś” i „gotujeś” do uzyskania „pyśnej esensji”. Na koniec, nie dość, że „robiś” bulion, to „jeście” zupę i gulasz.
„Najwaźniejsie ziebi” bohaterowie byli „psiekonujący”, były emocje oraz „zieby” to było „dobzie” narysowanie. Ot, prosty „psiepis” na danie główne i masę dodatków. Niby „siuperhiro”, ale jakoś tak „inaciej” i od razu „wsistko” smakuje „perfekt”.
„Smaśnego”

Wpis 2
Kilka słów od autora scenariusza komiksu „Czarny Młot”, Jeffa Lemire:”To mój list miłosny do komiksów superbohaterskich, które kochałem jako dziecko i które uwielbiam jako dorosły człowiek.
Większość współczesnych historii, nie tylko poświęconych superbohaterom, dzieje się w dużych miastach jak Nowy Jork. Mnie zawsze interesowało to, jak zamaskowani herosi odnaleźliby się w małym miasteczku, gdzie znacznie trudniej ukryć swoją tożsamość.
Ta scenografia jest bliska mojemu sercu. Wychowałem się w niewielkim miasteczku otoczonym przez pola, bardzo podobny do tego jakie przedstawiamy w Czarnym Młocie”.

Czarny Młot, scen. Jeff Lemire, rys. Dean Ormston, wyd. Egmont (załączone kadry pochodzą z wspomnianego komiksu)